Stare pogańskie misteria
wywołują zawsze jakąś dziwną, pełną nieuzasadnionych nadziei, fascynacje:
ciemność i światłość, agonia i ekstaza, poświęcenie i radość, wino i
kłos zboża (halucynogennego grzybka). Starożytni zadowalali się
przekonaniem, że drzwi wiodące ku nieznanemu, istnieją, i że mogą zostać
otwarte tym, którzy wytrwale będą ich poszukiwać. Te nadzieje i
pragnienia przetrwały do dziś. Jim Morrison zdawał sobie z tego sprawę,
bo był pierwszą gwiazdą rocka, którą znałem, a która otwarcie mówiła o
mitycznych powiązaniach i prastarych siłach tkwiących w rock`n`rollu.
Jim mówił o koncercie rockowym, mającym cechy obrzędu.
Muzyka była dla niego magią, występ – nabożeństwem,
rytm – siłą, która potrafi cię uwolnić. Jim był zbyt świadom
historycznej wagi rytmu i muzyki w procesach rytualnych i ich znaczenia
dla podlegających ciągłym transformacjom koncertów swego zespołu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz