czwartek, 12 czerwca 2014

Drzwi wiodące ku nieznanemu…

Stare pogańskie misteria wywołują zawsze jakąś dziwną, pełną nieuzasadnionych nadziei, fascynacje: ciemność i światłość, agonia i ekstaza, poświęcenie i radość, wino i kłos zboża (halucynogennego grzybka). Starożytni zadowalali się przekonaniem, że drzwi wiodące ku nieznanemu, istnieją, i że mogą zostać otwarte tym, którzy wytrwale będą ich poszukiwać. Te nadzieje i pragnienia przetrwały do dziś. Jim Morrison zdawał sobie z tego sprawę, bo był pierwszą gwiazdą rocka, którą znałem, a która otwarcie mówiła o mitycznych powiązaniach i prastarych siłach tkwiących w rock`n`rollu. Jim mówił o koncercie rockowym, mającym cechy obrzędu.

Muzyka była dla niego magią, występ – nabożeństwem, rytm – siłą, która potrafi cię uwolnić. Jim był zbyt świadom historycznej wagi rytmu i muzyki w procesach rytualnych i ich znaczenia dla podlegających ciągłym transformacjom koncertów swego zespołu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz