Ta chwytliwa, radosna melodia była tłem dla opowieści o samotności, a
„zagrała” tak dobrze dzięki niezwykłemu połączeniu dziwnych obrazów Morrisona –
brzydkich twarzy, krętych ulic, niegodziwych kobiet – z rozbawiona muzyką, a
zwłaszcza z niemal barowymi wstawkami Raya na pianinie. Słuchacze mogli odnieść
wrażenie, że tekst rodził się w odmętach najgłębszej depresji, lecz mimo że
smutek Morrisona był jak najbardziej szczery, piosenka stanowiła bardziej
dzieło przewrotnego poczucia humoru Jima, który przy jego pomocy próbował z
depresją walczyć.
Kiedy członkowie zespołu wrócili do studia Sunset Sound, Morrison jako
twórca mógł znajdować się pod pewną presją. Jak dotąd jego najlepsze utwory
pochodziły z notatek z Venice sprzed dwóch lat, a gdy zespół zaczął odnosić
coraz większe sukcesy, uświadomił sobie, że teraz będzie musiał stale
utrzymywać równie wysoki poziom i dostarczać nowy materiał. Jeśli targały nim
obawy, że pomysły mogą kiedyś się skończyć, to na pewno ucichły, gdy utwór „
People Are Strange” dosłownie spłynął z nieba w sierpniu w czasie jednego z
wolnych dni zespołu.
Robby Krieger ze zdumieniem zobaczył Morrisona na progu domu, który
wynajmował razem Johnem przy Lookout Laurel Drive w Laurel Canyon. Wszyscy
członkowie zespołu spędzali bowiem ze sobą tyle czasu zawodowo, że czysto
towarzyskie spotkania należały w tym okresie do rzadkości. Zaskoczenie Kriegera
pogłębił jeszcze fakt, że pogrążony w depresji Morrison nie krył swoich
mieszanych uczuć co do sukcesu zespołu. Stwierdził,
że już nie warto, a samo życie jest okropne – wspominał potem Krieger. Spędziliśmy więc całą noc odwodząc go od
myśli o samobójstwie, co zresztą robiliśmy wiele razy, aż wreszcie nad ranem
powiedział: „Idę na szczyt tamtego wzgórza”.
Wąskie kręte uliczki i prowadzące przez tę część Hollywood Hills nie
zostały zaprojektowane z myslą o pieszych – nie ma tam wcale chodników. Jim
wyruszył jednak na wzgórze ulica nazywaną Appian Way, z której w jasny, pogodny
dzień można podziwiać wspaniałe widoki Los Angeles. Po drodze znalazł wygodne
miejsce, gdzie mógł przycupnąć i podziwiać. Krajobraz rozciągający się przed
jego oczami oczyścił mu umysł i przyniósł ze sobą uczucie spokoju – a potem
natchnienie. Chwile później Jim stanął znów na progu domu przyjaciół, lecz tym
razem nie posiadał się ze szczęścia. Był
chyba w najlepszym nastroju, w jakim zdarzało mi się go oglądać – wspomina Krieger.
Powiedział: „Stary, właśnie ujrzałem
światło. Tam na górze było pięknie, a ja schodząc ze wzgórza napisałem piosenkę”.
I zaśpiewał koledze swój najnowszy
utwór opowiadający o tym, jak dziwny jest świat, gdy samemu jest się bardzo
dziwną osobą. Kriegerowi piosenka bardzo się spodobała i z pozostałymi
członkami zespołu pracowali nad nią przez kilka pierwszych tygodni sesji
nagraniowych albumu „Strange Days”.
Singlowi nie udało się podbić list przebojów tak jak zrobił to „Light My Fire”,
dotarł jednak do 12. Miejsca zestawienia „Billboardu”
i pomógł „Strange Days” wejść do
pierwszej dziesiątki najlepiej sprzedających się albumów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz