czwartek, 13 listopada 2014

Reprezentował dionizyjski wariant artysty


Morrison-poeta był niewątpliwie spadkobiercą nietzscheańskiego testamentu zawartego w „Narodzinach tragedii”. Nie tyle, że fascynował się teoriami niemieckiego filozofa, co starał się wcielać je w życie. Reprezentował zupełnie świadomie dionizyjski wariant artysty, któremu nie obce jest, podobnie jak Rimbaud, rozprzężenie wszystkich zmysłów w poszukiwaniu prawdy. Niechęć (a może nieumiejętność) do klasycznej (apolińskiej) formy powodowała jednak pewne trudności w zrozumieniu przekazu. Morrison chciał uczynić z siebie współczesnego Dionizosa, który posługuje się rockowym misterium jako formą podawczą swego przesłania. Niestety, chcąc nie chcąc, utrafił w idealne warunki dla tego typu sztuki i wpisał się w mainstream. Jako gwiazdor show biznesu nie mógł być traktowany poważnie, a jego słowa niknęły gdzieś między wrzaskliwym głosem Janis Joplin a hipnotyczną gitarą Jimiego Hendrixa. Nie miał jednak na tyle odwagi, aby zrezygnować ze sławy, zaszyć na odludziu i zupełnie poświęcić się pisaniu, zgłębiając misterium życia jak jeden z jego największych idoli, William Blake.

(http://www.stopklatka.pl/artykuly/artykul.asp?wi=68416)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz