wtorek, 21 października 2014

Po latach Jim opisywał swoją nastoletnią duszę jako „otwartą ranę”…

(…) Latem 1960 roku w Jimmym Morrisonie coś się zmieniło. Koledzy z klasy wspominają,  że sprawiał wrażenie, jakby przechodził jakąś metamorfozę. Wydawał się przygnębiony i zły. Zaczął zaniedbywać naukę. Nauczyciele zauważyli jego „irracjonalne tendencje” i „impulsywne zachowania”.  (…) Nikt nie wiedział, co spowodowało, że Jimmy zaczął się staczać po równi pochyłej. W miarę jak stawał się coraz bardziej ponury i buntowniczy, rodzice zwiększali nacisk na dyscyplinę. Matka sforsowała go. Jim opowiadał kolegom, że pewnego razu ojciec biegał za nim po kuchni z kijem baseballowym w ręce. Po raz pierwszy od bardzo dawna kapitan Morrison pozostawał w domu tak długo, że napięcie pomiędzy szorstkim, zapracowanym oficerem a jego zbuntowanym synem-bitnikiem sięgnęło zenitu.  (…)  Po latach Jim opisywał swoją nastoletnia duszę jako „otwartą ranę”. Z rezygnacja opowiadał o tym, że jakiś impuls kazał mu robić wszystko na przekór. Z poetycką wrażliwością identyfikował kierujące jego postępowaniem bodźce, wiedząc dokładnie, co robi i ze zdumieniem oraz niemałą dozą smutku zauważając, że brak mu apollinskich mechanizmów samokontroli, dzięki którym mógłby przestać zachowywać się jak szalony, nieokiełznany Dionizos. (…)

Stephen Davis „Jim Morrison-życie, śmierć, legenda”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz