Jim
Morrison sprawia, że nagrania The Doors bronią się po latach. A
szczególnie przemawiają do mnie jego teksty. To, co napisał, jest
genialne. To, o czym mówi w piosenkach jest tak dzisiejsze, tak
ponadczasowe. Dlatego, gdy dowiedziałam się, że The Doors się
reaktywują, że Manzarek i Krieger zrobili zespół z Ianem Astburym,
pomyślałam, że to straszne, iz można tak potraktować tę legendę. The
Doors byliby niczym, gdyby nie Morrison. Poeta, ale też bardzo
charakterystyczny i charyzmatyczny wokalista, z całym tym swoim „złem”.
Morrisona nadal można odbierać jako kontrowersyjną postać – weźmy choćby
jego lekceważący stosunek do kobiet… I nie ma wątpliwości, że od
pewnego momentu pogubił się, dążył do autodestrukcji. Ale też Doorsi
nigdy nie osiągnęliby takiego sukcesu, gdyby nie budzili różnych
kontrowersji, gdyby byli „politycznie poprawni”.
(…)
To, co jest ważne i jest jednym ze źródeł fenomenu The Doors , mimo
tego mroku, emanującego z wielu tekstów Morrisona, utwory są bardzo
melodyjne i w połączeniu z jego interpretacją jest to taka mieszanka,
która gdzieś tam głęboko wchodzi, w szpik, i nie chce wyjść.
(…)
Mam wrażenie, że Morrison za każdym razem trochę inaczej interpretował
dany utwór, dopowiadał różne rzeczy i genialnie potrafił zaczepiać
publiczność. Zawsze było to coś więcej niż koncert rockowy. Te jego
recytacje, te straszliwe wrzaski. (…)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz