poniedziałek, 30 czerwca 2014

Agnieszka Chylińska o The Doors i Jimie

Jim Morrison sprawia, że nagrania The Doors bronią się po latach. A szczególnie przemawiają do mnie jego teksty. To, co napisał, jest genialne. To, o czym mówi w piosenkach jest tak dzisiejsze, tak ponadczasowe. Dlatego, gdy dowiedziałam się, że The Doors się reaktywują, że Manzarek i Krieger zrobili zespół z Ianem Astburym, pomyślałam, że to straszne, iz można tak potraktować tę legendę. The Doors byliby niczym, gdyby nie Morrison. Poeta, ale też bardzo charakterystyczny i charyzmatyczny wokalista, z całym tym swoim „złem”. Morrisona nadal można odbierać jako kontrowersyjną postać – weźmy choćby jego lekceważący stosunek do kobiet… I nie ma wątpliwości, że od pewnego momentu pogubił się, dążył do autodestrukcji. Ale też Doorsi nigdy nie osiągnęliby takiego sukcesu, gdyby nie budzili różnych kontrowersji, gdyby byli „politycznie poprawni”.
(…) To, co jest ważne i jest jednym ze źródeł fenomenu The Doors , mimo tego mroku, emanującego z wielu tekstów Morrisona, utwory są bardzo melodyjne i w połączeniu z jego interpretacją jest to taka mieszanka, która gdzieś tam głęboko wchodzi, w szpik, i nie chce wyjść.
(…) Mam wrażenie, że Morrison za każdym razem trochę inaczej interpretował dany utwór, dopowiadał różne rzeczy i genialnie potrafił zaczepiać publiczność. Zawsze było to coś więcej niż koncert rockowy. Te jego recytacje, te straszliwe wrzaski. (…)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz