sobota, 3 maja 2014

By rozszerzyć granice swej świadomości…

Podobnie jak wielu innych, Jim zażywał substancje odurzające, by rozszerzyć granice swej świadomości, by dostąpić zaszczytu wejścia w światy, które innymi sposobami były niedostępne. Świadom szamańskiego charakteru swego wnętrza (peyotl, Castaneda, Don Juan…), Jim wchłaniał środki psychodeliczne. Wzorem Coleride`a i innych opiumowych smakoszy, pozostawał pod urokiem wyimaginowanych rajskich ogrodów, hipnotycznej architektury, mlecznych mórz i bezgwiezdnych nocy. Jak wcześniej Huxley, Jim poznawał w zachwycie doskonałość geometrii, odkrywał starożytne tajemnice, docierając do granic objawienia.
I podążając śladem poetów-romantyków, znajdował radość w pobudzaniu swych zmysłów czym tylko się dało – wino, haszysz, whiskey. Gdyby przez całe życie miał pić wyłącznie nalewkę z piołunu, nie pogardziłby i tym.
W swej pracy „Różnorodność przeżyć religijnych”, William James stwierdził to, o czym Jim już wiedział:

„Trzeźwość pomniejsza, dyskryminuje i mówi NIE; 
pijaństwo poszerza, jednoczy i mówi TAK”. 

A kiedy wizje przestawały go zaskakiwać i zadowalać, kiedy procenty nie dostarczały mu już szerszych doznań, wtedy, niczym Dionizos, bożek ekstazy, który przeistoczył się w Bachusa, bożka pijaństwa, Jim zaczął przy pomocy alkoholu łagodzić swe bóle i cieszyć się nieświadomością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz