Na jego konsekwentnie wypracowany koniec miała wpływ
wybitna wrażliwość i delikatność duszy, z którą przegrał. Duszy, która chciała
więcej, czuła mocniej i pragnęła silniej.
Utalentowany i zagubiony w swoich uczuciach i
mrocznych odsłonach …upadł za szybko, żeby już nie wstać do kolejnej walki…
Dlaczego uzależnił się od narkotyków czy alkoholu? Czy
jest to świadome działanie? Czy doprowadzenie do stanu, kiedy nałóg zawłada życiem
– odbiera odpowiedzialność? Zwalnia z wyrzutów za ciągłą, wewnętrzną walkę nie
do zniesienia i niekończące pytania bez odpowiedzi? Dlaczego tak wybitna osoba
nie radziła sobie z własnymi słabościami i sławą, jaka wydaje się być sukcesem
i celem. Mniemam niestety, że tak jak nadwrażliwość była powodem powstania
przełomowych dzieł i kreacji, tak ona właśnie doprowadzała do destrukcyjnego
zniszczenia. To talent i silniejsze odczuwanie świata w zastraszającym tempie,
bez kontroli i samozachowawczych odruchów obrony, odnajdywało finał w śmierci.
Odejściu, które może dla wielu stawało się wybawieniem i drogą do spokoju.
Był autorem wybitnych tekstów, niesamowitych
przełomowych muzycznych objawień, przenoszących muzykę w nieznane dotąd
przestrzenie. Mimo twórczych kreacji popadł w otępienie, nie radził sobie w
związkach, z sobą i tkwił w stanach izolacji i zatracenia.
Jim okrzyknięty Królem Jaszczurów był moim
młodzieńczym, zbuntowanym idolem. W szczenięcej fascynacji, kiedy byłam jeszcze
grubo przed 20-tka uważałam za niebywale artystyczne i genialnie twórcze
odejście w wieku lat 27. Idiotycznie sadziłam, że życie po 30 może być tylko
nudne i bez sensu, a po 40 katastroficznie smutnie i pozbawione szaleństwa oraz
radości… eh..
Zakochana w zaczarowanej postaci Wizjonera podziwiałam
jego balansowanie na krawędzi, przeplatane z poezją, jaką czytam do tej pory.
Bezczelnie inteligentny, charyzmatyczny, niebywale oczytany i niezmiennie
drążący kolejne niewiadome, stał się moim absolutnym uosobieniem Artysty
Idealnego. Prowokatora. Tak. To był prawdziwy Wielki Prowokator, wyzywający na
pojedynek cały świat. Niezwykle wrażliwy rysował mi się w głowie, jako postać
delikatna, ale bezpośrednia, z którą dyskutuje się do rana i broni przekonań
przy kolejnej porcji używek. Jedno, co jest pewne, to, że był oddany swoim
przekonaniom i wierny wszystkiemu, co go zaintrygowało i pochłonęło. Zarówno
pozytywnym twórczym sprawom jak i totalnej destrukcji i zniszczeniu. Stworzył
arcydzieła muzyczne i zdecydowanie przekraczał granice bezustannie. Słuchając ,,The
End’’ czy „Riders on the storm’” mam w sobie ogromne emocje i wielki szacunek
dla Twórcy, który pokazał wiele twarzy człowieka wybitnego. Wyjątkowego, ale nie
pozbawionego słabości i pierwiastka samodestrukcji. Tomik „Wilderness ” jest
moim ulubionym, a tekst ,,Władza ‘’ wiele mówi o Nieziemskim Królu :
Potrafię zatrzymać bieg
ziemi. Sprawiłem, że
odjechały niebieskie samochody.
Mogę się zmniejszyć lub stać się niewidzialnym
Mogę stać się olbrzymem i dosięgnąć
najdalszych rzeczy. Mogę zmienić
bieg natury.
Mogę przenieść się dokądkolwiek w
czasie i przestrzeni.
Potrafię przywołać umarłych.
Mogę dostrzec wydarzenia w innych światach,
w najgłębszym wnętrzu mego umysłu
i umysłu innych.
Mogę
Jestem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz