Nawet ci najbardziej kąśliwi krytycy muszą przyznać, że w latach sześćdziesiątych Jim Morrison był kimś w rodzaju kulturowego nadczłowieka, kimś niepowtarzalnym, wywołującym u dziewcząt i wielu mężczyzn wręcz seksualną rozkosz, a u intelektualistów z taką samą łatwością głębokie przemyślenia. Jednocześnie stroszył piórka i rozsyłał całusy w magazynach dla nastolatków, a wysokiej klasy nowojorski krytyk i wykładowca języka angielskiego na Uniwersytecie Columbia Albert Goldman nazywał go "zrodzonym z morskiej piany Dionizosem" oraz "hipisowskim Adonisem".
Jerry Hopkins
Jim Morrison. Król Jaszczur
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz