środa, 5 listopada 2014

Jego władza nad widownią była niewiarygodna

Eva Gardoni Hormel:

Słyszałam, że otaczająca Jima zła sława przyćmiewała go w jakiś sposób, ale nic nigdy się nie wydarzyło. Jego siła widoczna była tylko na scenie.
Wrażenie, jakie odniosłam widząc go na estradzie da się porównać z gigantycznym szokiem, bo – tak jak mówiłam już wcześniej – poznałam tego nieśmiałego, skromnego i zawsze uśmiechniętego Jimmy`ego, po którym wcale nie można było poznać tej niezwykłej mocy. A potem ujrzałam go na scenie, wykonującego „Light my fire” i inne numery. Jego władza nad widownią była niewiarygodna. Pamiętam, jak nimi wszystkimi dyrygował – tymi tysiącami ludzi, którzy podbiegali pod scenę, Jim zaś wymachiwał swym mikrofonem, jakby odganiając się od dzikich zwierząt. I krzyczał na nich; „Zamknijcie się i siadajcie!”. Wówczas wszyscy, jak potulne zwierzątka grzecznie wracali na swoje miejsca. Nigdy nie widziałam, by jeden człowiek dawał sobie radę z tak wielką gromadą, w tak niezwykły sposób. Był jak jakiś czarnoksiężnik, czasami prawie się go bałam. Jego i jego mocy…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz